sobota, 17 stycznia 2009

Mały krok dla Szczurka, wielki krok dla człowieków.

To był bardzo dziwny dzień, to znaczy bardzo dziwne przebudzenie, troszkę niewygodne aż ogon zagiął mi się w prostokąt. Tak naprawdę nie wiedziałem gdzie jestem i co się ze mną dzieje.

Po chwili było jasne, szykowałem się do następnej podróży, tym razem w nieznane...
Zupełnie zapomniałem że podjąłem się tej trudnej misji znalezienia życia na innej planecie, na szczęście przypomniały mi o tym flesze i tłumy pragnące zrobić ze mną wywiad.


Po sprawdzeniu sprzętu i ustawieniu świateł żeby mój ogon wyglądał okazale, poszedłem na konferencję prasową.

Pytania były tendencyjne, z kim , po co , dlaczego i jeszcze raz po co i za ile, niestety wszystkie informacje na temat misji były ściśle tajne więc odpowiadałem "noł komets"


Wszystko co zdarzyło się później jest ściśle tajne i nie powinienem o tym mówić.
Dostałem bardzo ładny skafander, zaprojektowane specjalnie dla mnie ubranko i okulary ze specjalnym filtrem, mi się najbardziej podobały okulary, niestety nie było żółtych do wyboru ale przez srebrne też dobrze widać.


Podróżując z jednej planety na drugą poszukiwałem tego co miałem znaleźć, planety srebrne były milsze dla łapek niż te przezroczyste. Kiedy straciłem już nadzieję, a moje łapki były już bardzo zmęczone i ogon odmawiał posłuszeństwa ( plątał mi się między nóżkami), trafiłem do tajemniczej doliny pełnej dziwnych dziwów. Nie wiedziałem jak się nazywa, więc żeby zapamiętać nazwę podniosłem tylną łapkę i nadałem jej imię Dolina SzczurkoŁapki.
Na samym końcu Doliny SzczurkoŁapki znalazłem to czego szukałem, Życie Poza Ziemskie.
Pewnie niektórzy poczuli by się rozczarowani że nie dało się porozmawiać z kosmiczną formą życia, więc postanowiłem ją zatrzymać dla siebie.
Srebrzysta planeta okazała się jakaś taka troszkę oszukana, bo po moim przejściu zrobiła się czerwona, ale kto by się przejmował.
Po użyciu magnetycznej mapy planetarnej która nawigowała mnie w stronę domu, mając tylko jedno w głowie ( coś dobrego do jedzenia ), usłem smacznie.

Gdy znalazłem się już w domu umieściłem Roślinnego Przybysza z innej planety koło odkrycia z poprzedniej wyprawy Wielkiej Stopy ( ale to też tajemnica). Zabrałem też kawałem skafandra kosmicznego, taka mała pamiątka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz