sobota, 28 lutego 2009

Deseczka, śnieżek i kiełbaski

W ostatnich dniach postanowiłem popracować nad tężyzną szczurzą, a że nad morzem miejsc narciarko-snowboardowych jest pod dostatkiem wybrałem się na deseczkę. Tym razem pojechałem zupełnie inkognito zakładając jedynie mój nowy szaliczek, jednak zostałem namierzony przez kamery na stoku. ( http://foto.wiezyca.pl/ ). Wyciąg był troszkę gorszy niż w tych górkach co byłem ostatnio i składał się tylko z kijka i talerzyka, całe szczęście mam 4 chwytne łapki i dawałem sobie radę.
Kiedy już tężyzna była popracowana, a nosek zmarzł na mrozie, poszedłem wszamać to co Szczurki lubią najbardziej, takie stokowe łakocie czyli pieczona kiełbaska. Zabrałem kijaszek z wyciągu, mimo że pan wyciągowy się trochę krzywił i poszedłem pichcić Szczurzą ucztę.
Podsumowanie: szaliczek jest ciepły, a kijki nie są takie złe na jakie wyglądają, a i na talerzykach wyciągowych kiełbaski smakują równie dobrze.

wtorek, 24 lutego 2009

Urodziny, przyjaciele, prezenty i szaliczek.

Ostatnio siedziałem sobie grzecznie w swoim przemiły mieszkanku na mięciuchnej wykładzince i zastanawiałem się co ze sobą począć, zupełnie zapomniałem że mam urodzinki:)) i to pierwsze czyli takie że przed tymi żadnych wcześniej nie było. Dostałem wspaniały prezent szaliczek, ale nie taki zwykły szaliczek tylko ręcznie pleciony. Czy szaliki plotą pleciugi???
Na początku było bardzo bardzo spokojnie, z Myszą oglądaliśmy sobie filmy, całkiem ciekawe nawet.
Potem zorganizowaliśmy konkurs ujeżdżania, pierwsza była Mysza.

Podsumowanie: nie napiszę kto wygrał, ale Mysza jakoś nie mogła się dźwignąć. Urodziny były super, reszta zdjęć została ocenzurowana.

dziwne obrazki groźne zęby

Witam,
Ostatnio byłem na otwarciu skejtparku, takiego nowego poddachowego. W sumie było fajnie ale głośno i zimno więc nie wyściubiałem nosa.

Niestety kontrola była tak dokładna że nawet ja się nie prześlizłem. Od chrony usłyszałem tylko "no może mysz by się prześlizła no ale Szczurek już nie" smutne, w ramach protestu postanowiłem skonsumować bilet wstępu.


Podsumowanie: bilet smakuje całkiem dobrze, ale najlepiej z keczupem.

wtorek, 10 lutego 2009

Z wizytą u Pana Jana, zawody na najlepsze wąsy i brodę oraz prezenty.

Dnia pamiętnego chyba siódmego lutego, ale nie pamiętam do końca bo ja jako Szczurek nie mam szczególnej pamięci do dat, ale była to sobota pamiętam bo były imieniny kota, skubany ma fajnie, co tydzień imieniny ma, i jedzenie dostaje trzy razy dziennie, hmmm chyba trochę chciałbym być takim kotem.
A więc w sobotę wybrałem się w odwiedziny do Pana Jana, nie znałem go wcześniej mimo że dużo o nim słyszałem. Na początku badałem wszystkie mysie zakamarki ( stan myszy "zero" ) w celu najlepszych ujęć fotograficznych, najfajniejsze były niebieskie wałeczki:) i to całkiem wygodne jak na ten kolor.

Mimo że do Pana Jana przyszło całkiem sporo znajomych, każdy robił sobie z nim zdjęcia, mnie zainteresował dziwny swór, chyba to szop był, ale on był dziwny, próbowałem z nim zagadać, ale jakiś mało rozmowny był, podszedłem nawet ze dwa kroki do niego, a on nic, potem słyszałem że pokłócił się z bazyliszkiem i go w kamień zamienił z dobry tydzień temu, dobrze że ja mam normalnych znajomych.
Po pewnym czasie zmęczyły mi się łapki wiec zagadałem z taką miłą jedną, fajna była :) miała duży pompon na czubku i trochę różowe rękawiczki.
Moja obecność została jednak bardzo szybko zauważona i poproszono mnie o pozowanie, mecząca ta sława ale zawsze dostaje łakocie za kilka fotek, a że każdy Szczurek to łasuch to nie potrafiłem sobie odmówić i czym prędzej wskoczyłem na statyw.
Zrobiłem pamiątkowy obrys i dałem pamiątkowy wpis. Chyba muszę troszkę schudnąć bo z obrysu wynika że mam małą nadwagę.
Mimo tej całej bieganiny były też bardzo miłe i przyjemne dla każdego Szczurka chwile, zostałem wybrany na najbardziej owłosionego i uczestnika wizyty u Pana Jana, dostałem za to nawet upominka:))
A muszę powiedzieć że konkurencja była nie mała ( podobno to najbardziej prestiżowe wyróżnienie ), poniżej umieszczam zdjęcie z Panem Gandalfem, który zajął drugie miejsce ( niestety nagrody były tylko za pierwsze czyli dla mnie). Pan Gandalf podobno miał coś wspólnego z pierścieniami ale nie chciał się przyznać.
Miejsce trzecie zajął Pies Roman ( zdjęcie z rodzinnego albumu poniżej).


Była też skrzydlata parka, ale oni startowali poza konkurencją. PODSUMOWANIE: Wizyta u Pana Jana była bardzo ciekawa.

wtorek, 3 lutego 2009

FotoDay 3 czyli zdjęcia dnia trzeciego.

Musiałem bardzo spieszyć się z wyprawy do stolicy tego pięknego kraju, żeby zdążyć na trzeci dzień zakręconego fotografa. Na wyprawę tym razem wybrałem się z tymi co mogli i bez tych co nie mogli, a i co nie mogli to powinni żałować.
Na tą specjalną okazję chciałem założyć swoje odświętne futro, ale że było zimniaśćie założyłem to co zawsze czyli szare, lubię je bardzo mimo że jest milsze od ogona do główki, niż od główki do ogonka, taki Szczurkowy wybryk natury.
Na początku troszkę odsypiałem poprzednią podróż i nie wychodziłem z torby, ale w miarę odzyskiwania szczurzego wigoru zacząłem wyszczubiać nosek. Najpierw pstrykłem sobie fotkę na kszakolcu, takim całkiem fajnym tylko listków nie miał, może mu opadły z zimna?

Dla treningu przecisłem się nawet przez dziurę, i wcale a wcale nie przytyłem przez zimę.

Potem znalazłem natępne dziury, ale takie one jakieś dziwne były więc już się nie przepychałem przez nie.

Po dziurach przyszedł czas na konkrety, potwierdziłem swoją obecność przykładając odcisk łapki do skanera szczurkowych linii popularnych i ruszyłem zająć się tym co szczurki lubią najbardziej.

Liczenie sprężynek, oj jak ja lubię liczyć sprężynki, mógłbym to robić godzinami, gdyby nie to że po chwili liczenia zawsze usypiam, tym razem usłem przy 38.

Po przedudzebniu rzuciłem się w wir maszyn, dla rozgrzewki poszalałem troszkę wózkiem widłowym GPW 2009 U " Przodownik Pracy" ( słyszałem że to wyróżniający się model na rynku)
Kiedy wszelkie hamulce puściły, spuściłem hamulec w ciufajce, para buch para buch...

Siadłem za kółkiem i zacząłem jeździć po calutkiej hali, nie wiem czemu ale wszyscy zaczęli uciekać w popłochu krzycząc "Uwaga Szczurek za kierownicą " a ja krzyczałem "Uwaga śledzie bo król Szczurek jedzie" pogoniliśmy się tak z 15 minut, aż wszyscy dostali zadyszki.
I tu powstaje pytanie do wtajemniczonych, po co w lokomotywie kierownica jak ciufają jedzie prosto po szynach i nigdzie nie skręca, hmmm kompleksy budowniczego czy co ?

Po zabawie w ganianego dałem się do miejscowego SPA, niestety obsługa nie była najlepsza i oznajmiła że w niedzielę nie pracują.
Cóż wszystko co dobre szybko się kończy, a bycie organizatorem jest męczące szczególnie jak się nosi tak wielki identyfikator, przecież z tego to ja nawet namiot mógłbym zbudować, albo uszyć z dwie poduszki.

poniedziałek, 2 lutego 2009

Czarna i srebrna Meganka

Dla tych co jeżdżą dużo tak jak ja, publikuje zdjęcie czarnej Meganki która krąży zawsze gdzieś na trasie, wygląda tak ( zdjęcie poniżej), znaki szczególne jest czarna i jak jest w pobliżu to w radyjku głosy mówią że jest. Jest jeszcze srebrna ale ten kolor nie wydaje mi się tak szybki jak czarny. Czarną już usidliłem i raczej nie powinna Wam już dokuczać.

Warszawa, Wawka , kochana Stolica , miasto stołeczne i przyjaciele.

Ehh co to był za wyjazd, zapowiadało się jak zawsze spokojnie, niby zwykły wyjazd a potrafi zaskoczyć. Poznałem nowego przyjaciela, a raczej przyjaciółkę, spora całkiem była i musiałem uważać żeby na mnie nie siadła, bo chyba nikt nie lubi kotletów ze Szczurka, a widziałem że chyba ma na to ochotę. Przyjaciółka okazała się być Krową a raczej Krówką, a nie tak jak wcześniej przypuszczałem kurpulentną Żyrafką. Milka bo tak ja zwą opowiedziała mi ciekawa historię o świstakach, czekoladkach itp, okazuje się że to ona odwala całą robotę z tymi czekoladami, a świstaki to taki pic marketingowy, że niby Świstak to spija śmietankę i zawija w papierki czy jakoś tak.

Drugiego dnia czekała mnie wizyta w Mariocie, rozmowy biznesowe, jak zawsze nie miałem czasu bo otaczały mnie gwiazdy polskiej TV a może i radia. Nie wiem czy to jakaś nowa moda po klaskaniu u Rubika i ubieraniu się w Castoramie ale tym razem sisiałem z Żebrowskim Michałem i muszę się pochwalić że mi się bardziej chciało niż mu, ot taka przewaga Szczurka nad człowiekami.
A wieczorem biba w stylu warszawskim, lans bans jazda autkiem po mieście i 2 piwa na czterech plus woda mineralna, ekipa się pospała a ja podziwiałem stolyce.