wtorek, 3 lutego 2009

FotoDay 3 czyli zdjęcia dnia trzeciego.

Musiałem bardzo spieszyć się z wyprawy do stolicy tego pięknego kraju, żeby zdążyć na trzeci dzień zakręconego fotografa. Na wyprawę tym razem wybrałem się z tymi co mogli i bez tych co nie mogli, a i co nie mogli to powinni żałować.
Na tą specjalną okazję chciałem założyć swoje odświętne futro, ale że było zimniaśćie założyłem to co zawsze czyli szare, lubię je bardzo mimo że jest milsze od ogona do główki, niż od główki do ogonka, taki Szczurkowy wybryk natury.
Na początku troszkę odsypiałem poprzednią podróż i nie wychodziłem z torby, ale w miarę odzyskiwania szczurzego wigoru zacząłem wyszczubiać nosek. Najpierw pstrykłem sobie fotkę na kszakolcu, takim całkiem fajnym tylko listków nie miał, może mu opadły z zimna?

Dla treningu przecisłem się nawet przez dziurę, i wcale a wcale nie przytyłem przez zimę.

Potem znalazłem natępne dziury, ale takie one jakieś dziwne były więc już się nie przepychałem przez nie.

Po dziurach przyszedł czas na konkrety, potwierdziłem swoją obecność przykładając odcisk łapki do skanera szczurkowych linii popularnych i ruszyłem zająć się tym co szczurki lubią najbardziej.

Liczenie sprężynek, oj jak ja lubię liczyć sprężynki, mógłbym to robić godzinami, gdyby nie to że po chwili liczenia zawsze usypiam, tym razem usłem przy 38.

Po przedudzebniu rzuciłem się w wir maszyn, dla rozgrzewki poszalałem troszkę wózkiem widłowym GPW 2009 U " Przodownik Pracy" ( słyszałem że to wyróżniający się model na rynku)
Kiedy wszelkie hamulce puściły, spuściłem hamulec w ciufajce, para buch para buch...

Siadłem za kółkiem i zacząłem jeździć po calutkiej hali, nie wiem czemu ale wszyscy zaczęli uciekać w popłochu krzycząc "Uwaga Szczurek za kierownicą " a ja krzyczałem "Uwaga śledzie bo król Szczurek jedzie" pogoniliśmy się tak z 15 minut, aż wszyscy dostali zadyszki.
I tu powstaje pytanie do wtajemniczonych, po co w lokomotywie kierownica jak ciufają jedzie prosto po szynach i nigdzie nie skręca, hmmm kompleksy budowniczego czy co ?

Po zabawie w ganianego dałem się do miejscowego SPA, niestety obsługa nie była najlepsza i oznajmiła że w niedzielę nie pracują.
Cóż wszystko co dobre szybko się kończy, a bycie organizatorem jest męczące szczególnie jak się nosi tak wielki identyfikator, przecież z tego to ja nawet namiot mógłbym zbudować, albo uszyć z dwie poduszki.

1 komentarz: