poniedziałek, 7 września 2009

Dziwny wyjazd, Aleja Snajperów i Węgierskie bratanki

Wyjazd zaczął się tak jak zawsze, przez sen wlazełm do torby żeby o mnie nie zapomniano i obudziłem się gdzieś w dziwnym kraju. Kraj był bardzo fajny, bo podobno Szczurek Węgier 2 bratanki i do bicia i do szklanki, ale pani w na lotnisku chciała mnie wyogonić z moich oszczedności więc jakoś dziwnie mi się zrobiło, na szczęście było tam dużo samolotuchów więc miałem z czego wybierać:)
Wybrałem samolotuch do dziwnego miejsca, tzw back to the future a raczej back to the past, poczułem się jakbym znalazł się na moim rodzinnym lotnicku Gdańsk Rębiechowo z lat 90:) a raczej z ich początku. Samolotuch też był nietypowy, turbośmiglowy taki mały pierdziawkowy, przez 2 godziny po locie nic nie słyszałem.
Sarajewo miasto dziwne i przedziwne, jedzonko mniamuch, na drugim końcu Aleja Snajperów wieje grozą przeszłości. całe szczęście wszytko tam wraca do normy i jest bardziej szczurkowo niż w Grójcu (o rany ja nigdy nie byłem w Grójcu).Upał był straszny futerko się grzało, a że każdemu Szczurkowi jest mało więc przemierzałem Mostar śmiało (w Oktavce z klimatyzacją).
Miejsce zwane Bośnia i Hercegowina, to dziwny kraj, z jednej strony strasznie z innej strasznie fajne, jedzonko prze prze Szczurkowo mniamuchne, a wino pyszne (szczególnie chorwackie).
Bywają tam miejsca brzydkie i ładne, wszyscy są bardzo szczurkowi, hotele są ładniuchne (jak umie się je znaleźć), poza tym wszystko jast tam samo jak gdzie indziej tylko przy drodze sprzedają figi zamiast truskawek.

Podróż powrotna była długa, 4 godziny na lotnisku w Sarajewie, sprint w Budapeszcie, tanie orzeszki na podkładzi no i to tyle w zasadzie.

1 komentarz: